JAN SAJDAK
Arkadia
Arkadia, 2016
Obrazy szczęśliwej i pociągającej konsumpcji otaczają nas na co dzień. Obrazów niesprawiedliwości umożliwiającej ten konsumpcyjny karnawał staramy się nie dostrzegać, nawet, jeśli otaczają nas w takim samym stopniu (a często pominąć je tym łatwiej, że ukryte są daleko, na przykład w szwalniach południowo-wschodniej Azji). W tej grupie rzeźb starałem się ująć dwie strony medalu w jednej kompozycji. Warszawskie centrum handlowe Arkadia było dla mnie inspiracją. Arkadia to mityczna kraina szczęśliwości. Takie krainy pojawiały się w mitach i opowieściach całego świata. Bardzo często panuje w nich ścisła hierarchia społeczna i rasowa. Jeden gatunek istot cieszy się wiecznym szczęściem (greccy bogowie, wikińscy Asowie w Asgardzie) podczas gdy inny gatunek pracuje bez końca na rzecz tych pierwszych (cyklopowie, krasnoludy, walkirie etc). Tysiącletnia rzesza zresztą wyglądać miała podobnie: „rasa panów” żyje szczęśliwie kosztem niewolniczej pracy „ras niższych” (głównie Słowian).





W centrum handlowym zauważyłem, że panie sprzątające zdają się różnić od większości konsumentów budową ciała. Prawie wszystkie, jeśli nie wszystkie, które widziałem, to osoby bardzo niskiego wzrostu. Zauważalnie niewysokie, rachitycznej budowy, dodatkowo przygięte do ziemi wiekiem, ciężką pracą. Wyobraziłem sobie, że być może menadżerowie odpowiedzialni za wizerunek Arkadii celowo zatrudniają osoby bardzo niskie jako personel sprzątający. Że budzone przez tą sytuację w przechadzających się po korytarzach konsumentach niejasne poczucie/wyobrażenie przynależności do rasy wyższej, piękniejszej i obdarzonej wolnością, obsługiwanej przez rasę niższą, służalczą, słabszą, może być świadomie obliczone na tych konsumentów przyciągnięcie.
Można się zastanawiać, czy panie sprzątające w Arkadii są takie niskie, bo były specjalnie dobierane pod tym kątem, czy też dlatego, co bardziej prozaiczne, choć nie mniej straszne, że osoby wykonujące najniewdzięczniejsze zawody na śmieciowych warunkach pochodzą z najbiedniejszych warstw społeczeństwa, urodziły się w biedzie i żyły w niedostatku. Nie urosły, bo nie miały ku temu warunków. Niedożywione w dzieciństwie, same nie są w stanie teraz ze swej pracy wyżywić dzieci/wnuków, tak jak bogatsze rówieśniczki. Te dzieci/wnuki też będą niższe od bogatszych rówieśników. Podział społeczeństwa na warstwy reprodukuje się również w samej fizyczności.
A może obydwie opcje mają miejsce równocześnie.